czwartek, 15 stycznia 2015

Najdziwniejsze nagranie z monitoringu, jakie w życiu widziałem (creepypasta)

 
Pracuję na stacji benzynowej na obrzeżach Pensylwanii. To nudna robota, ale jest dość łatwa i dobrze płatna. Kilka tygodni temu dołączył do nas nowy chłopak, Jeremy.
Jeremy jest dziwny. Ma 25 albo 26 lat i rzadko kiedy się odzywa, ale ma najbardziej przerażający śmiech, jaki kiedykolwiek słyszałem. Zauważyliśmy to razem z szefem, ale nigdy nie sprawiał problemu, więc nie mogliśmy nic zrobić. Klienci nigdy na niego narzekali i zawsze wywiązywał się z obowiązków. Przynajmniej do niedawna, kiedy rzeczy zaczęły znikać. Kradnący pracownik jest dość dużym problemem w każdym biznesie zajmującym się sprzedażą, a u nas na stacji na zmianie była zawsze tylko jedna osoba. Jakieś dwa tygodnie temu szef zaczął zauważać, że znika nam się olej napędowy. Początkowo było to zaledwie kilka zbiorników co jakiś czas, później całe półki i pudła z zaplecza. Wkrótce cały zapas znikał nazajutrz od dostawy i jakoś zawsze miało to miejsce podczas zmiany Jeremy'ego. Szef sprawdzał nagrania monitoringu po każdej jego zmianie, ale i tak nic na niego nie znalazł. Jeremy zamykał stację, a następnego dnia oleju po prostu nie było.

Szef zwykle zabiera nagrania ze sobą do domu i tam w spokoju je ogląda, jednak tym razem jego córka brała udział w zawodach piłki ręcznej, więc poprosił mnie o przejrzenie nagrań. Zaproponował mi za bonusową wypłatę. Przyjąłem propozycję. Mieliśmy trzy kamery, więc dostałem trzy różne nagrania do obejrzenia. Wiedziałem, że czeka mnie długa noc, ale oszczędzałem na wakacje, więc dodatkowa kasa naprawdę była mi potrzebna. Wziąłem kasety ze sobą, wrzuciłem do starego magnetowidu i usiadłem wygodnie w fotelu.

Dwa dni temu (ostatni raz, kiedy miał zmianę), Jeremy zaczynał o 16:00. Na początku wszystko wyglądało jak zawsze. Przebrał się, zmienił dziewczynę, która miała zmianę przed nim i czekał na klienta. Pierwszą osobą była Pani Templeton (datownik na nagraniu pokazywał 16:03). Wzięła papierosy oraz gazetę i zapłaciła dwudziestką. Nic nadzwyczajnego. Kolejnym klientem był tutejszy chłopak imieniem Ron. Jeździ motocyklem i tankuje u nas co kilka dni. Zatankował, wziął paczkę suszonej wołowiny, zapłacił kartą i odjechał. Później przyszedł jakiś koleś w kowbojskim kapeluszu. Nigdy wcześniej go nie widziałem, ale często obsługujemy na stacji przejezdnych. Nalał diesela za czterdzieści dolarów, zapłacił setką i odjechał. Westchnąłem. Nudniejsze od tej roboty może być tylko oglądanie kogoś innego w pracy.
Oferta mojego szefa była jednak dostatecznie wysoka, by zmusić mnie do oglądania. Wszystko wyglądało normalnie. Miałem wrażenie, że jeśli Jeremy faktycznie kradł ten olej napędowy, to wiedział, że go podejrzewamy. Nie spodziewałbym się, że jest dostatecznie głupi, by dać złapać się na nagraniu. Wszystko wyglądało normalnie do około siedemnastej.

O 17:03 wróciła Pani Templeton. Musiała czegoś zapomnieć. Ale nie zapomniała. Znowu kupiła paczkę papierosów i gazetę. Zapłaciła kolejną dwudziestką. Pomyślałem, że to dziwne, jednak ta kobieta zawsze była nieco stuknięta. Myślałem, ze Jeremy powie jej, że już raz kupowała u niego fajki, ale sprzedawanie ludziom dwa razy tych samych rzeczy nie jest przecież wbrew regułom. Potem znowu wszedł Ron. Znowu zatankował motocykl i paczkę wołowiny. Znowu zapłacił kartą.

Nic się nie stało, uznałem to za zwykły zbieg okoliczności. Pani Templeton była zapominalska, a Ron prawdopodobnie posiada więcej niż jeden motor. I wtedy na stację ponownie wszedł koleś w kowbojskim kapeluszu. Poczułem, jak dreszcz przeszedł mi po plecach. "Tylko nie diesel, tylko nie diesel," modliłem się. Nic z tego. Wziął diesela za czterdzieści dolarów i znowu zapłacił setką. Każdy jego ruch był zupełnie taki sam, jak za pierwszym razem, łącznie z podrapaniem się po nosie przy wyjściu. Albo ten typ jest jakiś paskudnie bogaty, posiada pełno takich samych wozów i dopiero co się przeprowadził do okolicy, albo dzieje się tu coś dziwnego. Oglądałem dalej.
Stację odwiedzili znowu ci sami klienci. Każdy z nich. Byłem poważnie przerażony, kiedy o 18:03 do środka weszła znowu Pani Templeton. Znowu kupiła papierosy i gazetę i znowu zapłaciła dwudziestką. Myślałem, że wariuję. Po pół godziny włączyłem przewijanie do przodu. Każdy klient się powtarzał, dokładnie co godzinę. 
Wiem, co myślicie. Ten podstępny skurwysyn Jeremy majstrował przy nagraniach. Ustawił jakoś powtarzanie pierwszej godziny. To jednak nie to. Dookoła kas mamy okna, widziałem więc jak światło na zewnątrz się zmieniało z biegiem czasu. Zachowanie Jeremy'ego też nie było zapętlone - zamiatał, mył podłogę, uzupełniał półki i generalnie wykonywał swoje obowiązki. Ale ciągle przychodzili ci sami klienci.

Zaczynałem panikować. Coś naprawdę było nie tak i nie potrafiłem znaleźć żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Przewinąłem do momentu, w którym Jeremy zamykał stację i szedł do samochodu. Nic nie ukradł, ale wciąż patrzyłem. Dla pewności. Przewinąłem jeden ostatni raz do około północy. Dokładnie o 00:03 zupełnie znikąd, twarz Jeremy'ego pojawiła się przed kamerą. Nie chodzi o to, że wsunął głowę w kadr, po prostu w jednej sekundzie sklep był pusty, a w kolejnej jego twarz zasłaniała cały obraz. Nie patrzył na kamerę, patrzył na mnie, byłem tego pewien. Krzyknąłem i rzuciłem się po pilota. Zanim go znalazłem, Jeremy zniknął tak szybko jak się pojawił. W jednej chwili tam był, w następnej już nie. Ręce trzęsły mi się jak szalone, ale włączyłem kolejną taśmę. Ta kamera pokazywała obraz z tyłu, ze kasą, więc mogłem zobaczyć jaki cudem jego twarz tak szybko pojawiła się w kadrze. Od razu przewinąłem do 00:03, ale nic tam nie było. Widziałbym go przecież stojącego na krześle czy na czymś, żeby sięgnąć kamery, ale jego tam nie było. Nie widziałem, żeby w ogóle wchodził do sklepu po tym, jak wyszedł. Zupełnie jakby wcale go tam nie było. Nie zna nawet pinu do alarmu, a żaden się nie włączył po tym, jak zamknął.
Zobaczyłem jednak, że o 00:03 cały olej napędowy zniknął z półek. Cały. Podobnie jak z twarzą Jeremy'ego, w jednej sekundzie był na półkach, w kolejnej już nie. Wyłączyłem sprzęt i położyłem się do łóżka, jednak nie mogłem zasnąć. Moje ciało było wykończone, ale mózg działał na pełnych obrotach. Ta taśma bez wątpienia była najbardziej przerażającą i niepokojącą rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałem.

Za kilka godzin zaczynam pracę. Szef prosił mnie, żebym przyniósł kasety do pracy i dał mu znać, co odkryłem, ale serio... Co ja mam mu do cholery powiedzieć? Jeremy ma dziś nocną zmianę, zaraz po mnie i zgodnie z planem szef ma przyjść zaraz przed moim wyjściem, żebyśmy mogli go wspólnie skonfrontować (jako że to ja teoretycznie przyłapałem go na kradzieży). Nie mam pojęcia co zrobić. Myślę, że pokażę taśmy szefowi, ale nie chcę ich z nim oglądać. Nie chcę nigdy więcej oglądać czegoś takiego. Nie potrafię wymazać z pamięci obrazu uśmiechającego się Jeremy'ego, to był najstraszniejszy wyraz twarzy jaki kiedykolwiek widziałem.
No cóż, spróbuję choć trochę się zdrzemnąć zanim będę musiał stawić temu czoła. Dam Wam znać jak poszło.

AKTUALIZACJA (14:29): Piszę z telefonu, więc z góry przepraszam za literówki. Mój szef właśnie skończył oglądać ostatnie nagranie. Powiedziałem mu, czego może się spodziewać, ale to nie jest coś, na co tak naprawdę można się przygotować. Jest posrany (z resztą też), a Jeremy ma przyjść o czwartej. Mamy więc trochę ponad godzinę na pozbieranie się do kupy, ale żadne z nas nie wie, co mu powiedzieć. Czyżby był zwykłym popierdoleńcem, który kradnie olej napędowy i przy okazji straszy ludzi? A może jest czymś innym? Nie wiem, czy to ma w ogóle jakiś sens, ale czy ktokolwiek wierzy, że to ma jakiś związek z pętlą czasową? Szef powiedział, że na poprzednich taśmach nie było niczego takiego, ale sposób w jaki wyskoczył w tym kadrze zastanawia mnie, czy przypadkiem nie wiedział, że będziemy oglądać. Jakby chciał, żebym zobaczył, co potrafi zrobić. Jakby się popisywał, czy coś. Sposób, w jaki się uśmiechał do kamery... Sprawiał wrażenie małego chłopca chwalącego się zamkiem z piasku, który właśnie zbudował, czy coś w tym stylu. Nie wiem, pewnie bredzę jak pomylony. Na pewno się tak czuje. Muszę pogadać jeszcze z szefem, ale mam naprawdę złe przeczucia.

AKTUALIZACJA (16:33): Żadnego śladu Jeremy'ego. Próbowaliśmy się do niego dodzwonić, ale ma wyłączony telefon. Dzwonimy na policję.

AKTUALIZACJA (17:33): Żadnego śladu Jeremy'ego. Próbowaliśmy się do niego dodzwonić, ale ma wyłączony telefon. Dzwonimy na policję.

AKTUALIZACJA (18:33): Żadnego śladu Jeremy'ego. Próbowaliśmy się do niego dodzwonić, ale ma wyłączony telefon. Dzwonimy na policję.

AKTUALIZACJA (19:33): Żadnego śladu Jeremy'ego. Próbowaliśmy się do niego dodzwonić, ale ma wyłączony telefon. Dzwonimy na policję.

AKTUALIZACJA (20:33): Żadnego śladu Jeremy'ego. Próbowaliśmy się do niego dodzwonić, ale ma wyłączony telefon. Dzwonimy na policję.

AKTUALIZACJA (22:58): Jasna cholera. Kurwa, kurwa, kurwa. Właśnie wróciłem do domu i zobaczyłem swoje poprzednie aktualizacje. Teraz to kompletnie nie ma sensu. Tyle mogę wam powiedzieć. Poszedłem do pracy, Jeremy wcale się nie pojawił, więc jak sobie zdajecie sprawę, zadzwoniliśmy z szefem na policję. Kiedy podniosłem słuchawkę słońce natychmiast zaszło. Nie ściemniam, naprawdę tak było. Straciłem gdzieś pięć godzin z życia, bo kiedy spojrzałem na zegarek, była już 21:33. Myślę, że utknąłem w pętli czasowej Jeremy'ego i ocknąłem się w tej samej sytuacji, w której odleciałem, to miałoby sens. Ale to był dopiero początek.
Ostatnią rzeczą, którą pamiętałem było to, że szef stał obok mnie, by potwierdzić moją wersję policji. Kiedy wróciłem do siebie, wciąż miałem w ręce słuchawkę, ale nie było sygnału. W ogóle. Szef wciąż stał obok, ale się nie ruszał. Po prostu stał, jakby zamarzł. Spojrzałem ponownie na zegar, nie ruszał się. Wskazówka sekundowa stała na 12. Była dokładnie 21:33. Zegar na kasie też się nie ruszał. Mój telefon zastygł. Przy kasie stał nawet klient, który czekał, aż mój szef poda mu papierosy. Mogę się założyć, że to jego piąta dziś paczka. 

Spierdoliłem stamtąd. Nie zamknąłem, nie zgasiłem świateł i wybaczcie mi, ale nie zabrałem nagrań, by wrzucić je do internetu. Uwierzcie mi, było to ostatnią rzeczą, o jakiej wtedy myślałem. Stacja położona jest przy głównej drodze, więc na parkingu stało wiele samochodów. Nie były zaparkowane, one stały. Ludzie wewnątrz siedzieli jak figury woskowe. Wsiadłem do swojego wozu i modliłem się, żeby odpalił. Na szczęście się udało.
Jakoś w połowie drogi, czas ponownie ruszył. Trzaski w radiu zmieniły się w muzykę, tak jak powinny i z tego, co zauważyłem słuchając prowadzącego między piosenkami, nikt nie zauważył tego, że czas stanął, czy cokolwiek to było. Byłem jedyny. Cóż, jestem pewien, że Jeremy też to zauważył. Wciąż nie miałem pojęcia gdzie był lub co robił. Chowam się w swoim pokoju, a rano mam zamiar zadzwonić na policję. Nie mam pojęcia, czy w ogóle się dodzwoniłem za pierwszym razem, a nawet jeśli, to czy wzięli mnie poważnie. Boję się o swoje życie. Jeśli dam radę, jutro napiszę co dalej.

OSTATNIA AKTUALIZACJA (22:33): Koło czwartej w końcu udało mi się zasnąć. Nie mam pojęcia jakim cudem, pewnie w końcu dopadło mnie zmęczenie. Dziś rano obudził mnie telefon od szefa. Dzwonił od około szóstej. Ocknął się wczoraj, kiedy czas ruszył ponownie i natychmiast zadzwonił po gliny. Przyjechali sprawdzić co się dzieje, więc powiedział im o wszystkim. Tutejsza policja nie jest jakoś specjalnie kompetentna i bardziej przejmowali się zniknięciem oleju niż całą resztą, ale mój szef uznał, że dobre i to. Zarządzili poszukiwania Jeremy'ego.
Trzymamy CV wszystkich pracowników w dokumentach, więc znalezienie Jeremy'ego nie było problemem. Sprawdzili adres i pojechali do niego do domu. Nie uwierzycie, co zastali na miejscu.
Adres podany przez Jeremy'ego prowadził do pustej parceli. W każdym razie teraz jest pusta. Kiedyś stał tam dom, ale spłonął w 1993 roku. Miasto jest dość małe, wszyscy pamiętali ten pożar. Mieszkała tam czteroosobowa rodzina. Plotka głosi, że mieli jeszcze jednego syna, który już dawno się wyprowadził i o którym nigdy nie rozmawiali, ale nie wiem czy to prawda. Za to wiem na pewno, że w późniejszym śledztwie okazało się, że przyczyną pożaru było podpalenie. Cały dom oblany został ropą i podpalony koktajlem Molotova. Cała rodzina spała w czasie pożaru, nikt nie przeżył. Nigdy nie znaleźli sprawcy. Podobno kiedy próbowali skontaktować się z tym trzecim synem, nie potrafili go znaleźć.

Kiedy szef opowiedział mi to przez telefon, zgłupiałem. I jeszcze poprosił, żebym przyjechał na stację. "Oszalałeś?" - powiedziałem, ale zapewnił mnie, że jest z nim policja. Najlepsze zostawił na koniec: przyjechało też FBI i chcieli ze mną porozmawiać w ten, czy inny sposób. Była mniej więcej 7:15 i naprawdę chciałem wrócić do łóżka, ale pewnie i tak nie mógłbym zasnąć, więc zgodziłem się przyjechać.
Na stacji powitało mnie czterech gości w garniturach, którzy poprosili, żebym usiadł. Opowiedziałem im wszystko dwa lub trzy razy, dopóki nie zanotowali wszystkich szczegółów. Powiedziałem im o Jeremy'm, nagraniach, poprzenim dniu. Wszystko. W końcu, kiedy skończyłem, jeden z agentów powiedział "O Jezu, mamy kolejnego." Kazali mi podpisać parę dokumentów mówiących o tym, ze nikomu nie powiem co się stało, więc nie bardzo mogę powiedzieć więcej. Możliwe, że łamię prawo w ogóle o tym pisząc.

Tak więc siedzę teraz w domu. Nie bardzo wiem, co ze sobą zrobić. Słowa tego agenta po tym, jak mu wszystko opowiedziałem, będą nie prześladować do końca życia.
No nic, muszę lecieć. Mam dziś parę rzeczy do zrobienia, a potem muszę skoczyć do pracy po nagrania monitoringu. Razem z szefem sądzimy, że nowy pracownik, Jeremy (kompletny świr), podkrada olej napędowy i muszę obejrzeć nagrania, żeby złapać go na gorącym uczynku. Mam ciekawsze rzeczy do roboty, ale szef zaoferował dodatkowy bonus, a ja zbieram na wakacje, więc przydadzą mi się te pieniądze. Nie powinno być problemu, olej zawsze znika po zmianie Jeremy'ego. Po prostu obejrzę te taśmy, złapiemy go na gorącym uczynku i tyle.



Autor: powerhawkmash @Reddit, Tłumaczenie: TheWasp

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz