sobota, 10 stycznia 2015

Zagadka Athalii Ponsell Lindsley

Athalia Ponsell Lindsley - urodzona 25 lipca 1917 roku w Toledo, w stanie Ohio, jednak wychowywana na Kubie. W wieku 12 lat przeprowadziła się z rodziną na przedmieścia Nowego Jorku, w którym później pracowała przez 20 lat jako modelka i tancerka broadwayowa. Swojego czasu Athalia prowadziła też teleturniej "Winner take all". W 1972 roku Lindsley przeprowadziła się do St. Augustine, gdzie poznała i poślubiła swojego czwartego męża, byłego burmistrza i agenta nieruchomości, Jamesa Lindsleya. Para mimo ślubu mieszkała w różnych domach. Cztery miesiące po ceremonii, Athalia została znaleziona martwa przed swoim domem.
UWAGA: W dalszej części posta zamieszczone są dość drastyczne opisy i zdjęcia. Wchodzicie na własną odpowiedzialność.

 

Przyczyna śmierci

Athalia od początku nie dogadywała się podobno ze swoim sąsiadem. Ona i niejaki Alan Griffin Stanford Jr. ciągle kłócili się o psy Stanforda, które zdaniem modelki nie przestawały hałasować. Zbierała ona również podpisy pod petycją o eksmisję sąsiada. Na jednym ze spotkań hrabstwa Lindsley na pytanie o problemy z z Alanem miała odpowiedzieć, że sąsiad groził jej nawet śmiercią.
Około godziny 17:30, 23 stycznia 1974 roku, 56-letnia wówczas Athalia miała wrócić do domu z zakupami, wnosząc je przez tylne wejście. Następnie po odłożeniu siatek na podłogę ruszyła w kierunku frontowych drzwi w celu sprawdzenia poczty. Tam czekał już na nią mężczyzna z maczetą, ubrany w ciemne spodnie i jasną bluzę.  Mężczyzna wziął zamach uderzając tancerkę w rękę na wysokości łokcia. Kobieta potknęła się do tyłu i upadła na ziemię. Napastnik zadał jej jeszcze osiem ciosów, niemal całkowicie odcinając jej głowę. W tym samym czasie sąsiad, 18-letni Locke McCormick usłyszał hałasy dochodzące z posesji obok i wyszedł na zewnątrz. Na widok całego zajścia pobiegł do domu informując swoją matkę, że Stanford bije Athalię. Zanim zdołali oni zawiadomić policję, po oprawcy nie było już śladu.
Policja po przybyciu na miejsce znalazła martwą kobietę na schodach przed jej domem. Ślady krwi ciągnęły się od miejsca zbrodni do garażu Stanforda, część znaleziono również w jego samochodzie.  Osoby trzecie, które przybyły na miejsce zbrodni miały później wypowiadać się na temat niekompetencji policji, która nieumiejętnie zabezpieczyła zarówno dowody, jak i samą posesję. Stanford posiadał z kolei posiadał dobre alibi - pięciu jego współpracowników potwierdziło, że całe popołudnie spędził w biurze.

Śledztwo

Ówczesny szeryf, Dudley Garrett z bezradności ogłosił nagrodę 500 dolarów dla osoby, która dostarczy policji narzędzie zbrodni i zakrwawione ubranie, które mogłyby pomóc zidentyfikować mordercę. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Dewey Lee stawił się na komisariacie z maczetą i workiem zawierającym pokrwawiony zegarek, ręcznik, buty, bluzę, pasek oraz ciemne spodnie w czerwone paski, które rzekomo znalazł w pobliskich bagnach. Krew znaleziona na przedmiotach była zbyt stara, by przeprowadzić miarodajną analizę DNA, jednakże nie było wątpliwości, że zegarek należał do Stanforda. Zauważono też, że mężczyzna sprawił sobie nowe buty w dniu pogrzebu sąsiadki.
Tydzień później aresztowano Stanforda. Według prokuratury mężczyzna nie mógł znieść ciągłego narzekania ze strony Lindsley, podczas gdy obrońcy upierali się, że został on wrobiony w morderstwo i że dowody zostały sfałszowane. Sam oskarżony zeznał, że bluza i zegarek zostały skradzione z jego domu kilka dni wcześniej. Alan Stanford został uniewinniony ze względu na niedostateczny materiał dowodowy.

Frances Bemis

W tym samym czasie swoje własne śledztwo prowadziła Frances Bemis, dziennikarka oraz również działaczka polityczna i bliska przyjaciółka Athalii, która także żywiła swoją niechęć względem Alana Stanforda.  Sąsiedzi Bemis twierdzili, że po śmierci Lindsley często widywali swoją sąsiadkę wychodzącą wieczorami z domu na spacer. Kobieta po jakimś czasie miała wyznać, że jest w posiadaniu dostatecznej ilości materiałów, by wskazać zabójcę przyjaciółki. Kimkolwiek by on nie był, Bemis zabrała tę informację ze sobą do grobu, bowiem krótko po tym wyznaniu została zamordowana. Sąsiedzi zeznali, że widzieli, jak 3 listopada 1974 roku Frances wyszła na spacer, z którego nigdy nie wróciła. Następnego ranka Bemis została znaleziona martwa niedaleko swojego domu, z głową rozbitą tępym narzędziem (prawdopodobnie cegłą). Jej sprawa, podobnie jak sprawa Athalii Lindsley, pozostaje niewyjaśniona.

Oba morderstwa są równie zagadkowe. Fakt, że Bemis została zamordowana krótko po odkryciu prawdy nie pozostawia wątpliwości, że istnieje związek między obiema sprawami. Czy Alan Stanford był mordercą? Moim zdaniem byłoby to zbyt oczywiste, ale kto wie. Zastanawia mnie wersja, jakoby ślady krwi miały prowadzić z posesji Lindsley prosto pod garaż Stanforda. Nie sądzę, że byłby aż tak nieostrożny. Drugą interesującą kwestią są dostarczone policji ubrania idealnie wskazujące na winę mężczyzny. Niestety, sprawy, które przez tyle lat nie zostały wyjaśnione mają to do siebie, że często pozostają niewyjaśnione.



Źródła:

3 komentarze:

  1. Tak naprawdę nic w tej zbrodni nie jest tak oczywiste jak nam się wydaje. Sprawca tak naprawdę nie silił się o zachowanie ostrożności, zamordował ją nie zważając na świadków, przed jej własnym domem. Dopiero gdy zrozumiał, że został przyłapany uciekł z miejsca zbrodni. Myślę, że są tu też dwie bardzo ważne rzeczy, na które należy zwrócić uwagę: 9 ciosów maczetą co wskazuje na wielki, nieopanowany gniew (chęć zemsty), druga rzecz to kwestia śladów - brutalność morderstwa, obecność świadków i nieprzemyślana ucieczka z miejsca zbrodni wskazuje na to, że zbrodnia była dziełem impulsu,a samemu mordercy prawdopodobnie zależało na czasie. Warto zwrócić uwagę na kwestie pierwszego zeznania chłopaka, który wołał do matki, że Stanford bije sąsiadkę, potem w toku sprawy wycofał się z tego (może został do tego zmuszony). Kolejna sprawa to niechęć koleżanki zamordowanej do Stanforda i jej stwierdzenie, że choć nie była świadkiem morderstwa, jest w stanie powiedzieć kto go dokonał i rozumie milczenie świadków (być może sugerowała istnienie nieprzesłuchanego świadka, w końcu człowiek idący przez ulice z maczetą jest raczej niespotykanym widokiem), którzy nie zeznawali przeciwko mordercy ze strachu bądź z powodu faktu, że darzyli go większą sympatią od zamordowanej (morderca w jednej chwili zrozumiał, że nie może spać spokojnie). Myślę, że ważną poszlaką były również nowe buty Stanforda na pogrzebie, ponadto uważam, że "zacieranie" śladów przez policję było działaniem zamierzonym. Bardzo ważny jest w tej sprawie motyw. Zastanawiałam się chwilę nad jej mężem, ale jaki w takiej sytuacji mógłby być motyw? Stanford idealnie tutaj pasuje. A że rozwiązanie wydaje się zbyt proste? Może właśnie takie powinno być, może to właśnie pierwsze morderstwo nauczyło go zwracać uwagę na szczegóły, przez co nie popełnił podobnego błędu za drugim razem (choć możliwe, że odpowiedzialne za te morderstwa są dwie różne osoby).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie nie wzięłam pod uwagę, że Stanford mógł nie myśleć jasno. Na pewno miał motyw, bo Athalia naprawdę mu się naprzykrzała. Nie tylko narzekała na rzekomy hałas, czy próbowała pozbyć się go z miasta, ale gdzieś czytałam, że krótko po jej śmierci Stanford dostał wyrok sądu, żeby przestał używać tytułu inżyniera (czy jakiegoś specjalisty, nie pamiętam dokładnie), bo nie zdał oficjalnych egzaminów. Oczywiście pozew wniosła Athalia, tak jakby obrała sobie za cel życiowy rujnowanie życia Stanfordowi (o czym wszyscy wiedzieli, i pewnie dlatego syn sąsiadki od razu założył, że to Stanford ją zaatakował). Zastanawia mnie jednak Dewey Lee z kompletem dowodów wskazujących na Stanforda zaraz po tym, jak policja ogłosiła nagrodę. Na maczecie nie znaleziono żadnych odcisków palców - rzekomo zostały "wypłukane" przez bagno (nie znam się, więc ciężko mi ocenić wiarygodność), DNA jakimś cudem też nie można było dopasować (co troszkę mnie dziwi, bo na przykład w sprawie Bodom ślady krwi na namiotach przebadano po 44 latach). Jedynie zegarek i buty, które znalazły się w pakunku mogły wskazywać na Stanforda. Moim zdaniem trochę mało.
      Co do męża, policja bardzo szybko go wykluczyła z grona podejrzanych. Niestety nie pamiętam dlaczego i nie jestem w stanie znaleźć fragmentu, w którym to przeczytałam. Nie wiem, czy mógł mieć jakiś motyw, ale fakt, że będąc świeżo po ślubie mieszkali w zupełnie różnych częściach miasta może dawać do myślenia. Athalia miała też kiedyś powiedzieć komuś ze znajomych podczas rozmowy telefonicznej, że w razie gdyby umarła jej mąż nie ma prawa do niczego w jej domu. To też może zastanawiać.

      Jeśli chodzi Frances, sprawy faktycznie mogą nie mieć związku, ale fakt, że zginęła krótko po "odkryciu prawdy" jest co najmniej dziwny. Nie była świadkiem morderstwa? No nie była, ale była dziennikarką, być może znalazła coś, na co nie wpadła policja (co jest wysoce prawdopodobne, biorąc uwagę ich niekompetencję chociażby na miejscu zbrodni). Ktokolwiek nie byłby odpowiedzialny za jej śmierć, musiał znać ją i jej nawyki, bo wiedział, że wieczorami chodzi na spacery.
      No i jeśli zakładamy, że za oba morderstwa odpowiedzialna jest ta sama osoba, zastanawia mnie kontrast między nimi. Athalia została zabita niechlujnie, na oczach świadków (niemal idealnie wskazując sprawcę), podczas gdy przy śmierć Frances sprawia wrażenie mniej więcej zaplanowanej, morderca cierpliwie czekał aż wyjdzie z domu, nie zostawił żadnych śladów. Nie chce mi się wierzyć, że tak szybko nauczył się na własnych błędach. Moim zdaniem ktoś, kto nawet nie pomyślał, by zatrzeć ślady przy pierwszym morderstwie nie byłby w stanie jasno myśleć na wieść o tym, że ktoś go przejrzał, a już na pewno nie potrafiłby zaplanować uciszenia koleżanki.

      Usuń
    2. Ten sam fakt mnie zastanowił. W pewnym momencie przyszło mi do głowy, że drugie morderstwo wcale nie było zaplanowane, po prostu wydarzenia potoczyły się innym torem. Załóżmy taką sytuację : sąsiad Francess wie o jej wieczornych przechadzkach, spokojnie czeka na chwilę by móc porozmawiać z nią sam na sam (może chce ją trochę nastraszyć), wychodzi z cienia i zagaduje do sąsiadki, która zaczyna rzucać w jego stronę oskarżenia i mówi mu, że niedługo wszyscy poznają prawdę. Dochodzi między nimi do sprzeczki, w przypływie impulsu morderca sięga po narzędzie zbrodni i oddala się do domu. Ślady? Odcisków palców nie ma, DNA nie ma tak jak na narzędziu pierwszej zbrodni.
      Co do syna według mnie naprawdę musiał widzieć tam kogoś przypominającego Stanforda, bądź jego samego. Myślę, że to była tylko chwila, nie miał czasu na zastanawianie się kto darzył antypatią sąsiadkę, gdyby to nie był Stanford chłopak krzyknął by "ktoś","nieznajomy","jakiś facet" i kto wie czy pobiegłby z matką od razu do sąsiadki. Pewnie było tak, że chłopak krzyknął coś do mordercy zaraz po tym jak zobaczył co się dzieje, a wtedy tamten uciekł. Chłopak zaraz poleciał z matką sprawdzić co z sąsiadką. Co do tego co mogła odkryć znajoma Athalii - wydaje mi się, że odnalazła innego świadka zbrodni, który jednak nie zgodził się zeznawać ze strachu przed zemstą Stanforda (który mógł mieć również wtyki w policji,stąd to zacieranie kluczowych dla sprawy śladów).

      Z drugiej strony, gdyby założyć, że morderstwo popełnił kto inny niż Stanford pasowałoby to w pewnych miejscach do obu spraw. Przyjmijmy, że morderca planuje pierwszą zbrodnie (chociaż nijak nie trzyma się to kupy, 9 tak silnych ciosów maczetą powodujących niemalże dekapitację wskazuje na wybuch gniewu, a nie zaplanowane działanie) włamuje się niezauważalnie do domu Stanforda, kradnie zegarek i bluzę, następnie morduje Athalię ,ucieka, pozostawia ślady do garaży Stanforda, a następnie porzuca wszystkie dowody zbrodni gdzieś w niedalekiej odległości tak by zostały szybko odnalezione. Potem morduje drugą kobietę również nie pozostawiając żadnych śladów. Morderstwo idealne. Z tym, że to wygląda zbyt pięknie by mogło być prawdziwe. Gdybym chciała się pozbyć niewygodnej sąsiadki zrobiłabym to po cichu, nie przed jej domem i to w taki sposób. Chyba, że bardzo mocno pragnęłabym odsunąć od siebie podejrzenia (jednak dla mnie w przypadku pierwszego morderstwa było za dużo chaosu, by móc zakładać taki przebieg sprawy). Gdzieś czytałam o tym, że mąż Athalii był posiadaczem maczety, zeznając mówił, że nie jest w stanie powiedzieć czy jego była taka jak ta, którą zamordowano jego żonę czy nie. Tylko, że mąż nie mieszkał w sąsiedztwie i nie mógł znać zwyczajów Frances, jej mordercą musiał być ktoś z okolicy. Jaki mógłby być motyw w takiej sytuacji?
      Jest bardzo wiele niewiadomych w tej sprawie. Gdyby nie opieszałość śledczych morderca zostałby skazany.

      Usuń